WSZYSTKIE AKTUALNOŚCI

Tomasz Popiela: „Nie ma nic piękniejszego niż rywalizacja u tak młodych sportowców”

czwartek, 10/06/2021

Już niebawem do Zakopanego przyjadą najlepsze akademie piłkarskie z całej Polski oraz zespoły z Ukrainy, Czech czy Hiszpanii. To wszystko w ramach Stal Rzeszów Steel Cup U-9, czyli turnieju organizowanego przez Stal Rzeszów i fundację „Ja też mam marzenia”. Z Tomaszem Popielą, prezesem wspomnianej fundacji, porozmawialiśmy o całym turnieju, współpracy ze Stalą Rzeszów oraz różnicach między wyszkoleniem w zespołach zagranicznych a polskich.

Czym jest turniej Stal Rzeszów Steel Cup?

– Powiem nieskromnie, że jest to największy w Polsce turniej dla dziewięciolatków. Ma bogatą, bo aż pięcioletnią historię. W zeszłym roku przypadała piąta rocznica, ale z powodu koronawirusa niestety turniej musiał zostać odwołany. Jest to turniej o bardzo wysokiej randze, o czym świadczy jakość zespołów, które w nim uczestniczą, czyli największe europejskie kluby, ale także na przykładzie turniejów eliminacyjnych, czyli tak zwanych „challengów”, gdzie tylko w tym roku, żeby zagrać w turnieju głównym, którym jest Stal Rzeszów Steel Cup, rozegrano trzy turnieje eliminacyjne, w których zagrało blisko 90 zespołów. Także to świadczy o jakości tego turnieju.

Mówicie też o turnieju Stal Rzeszów Steel Cup, jako młodszym turnieju Sokolika. Co to oznacza?

– Turniej Sokolika jest jednym z najstarszych turniejów, jeżeli chodzi o rozgrywki dziecięce. Jest on rozgrywany w Starym Sączu od 2011 roku. Zarówno turniej Sokolika, jak i Stal Rzeszów Steel Cup są organizowane przez fundację „Ja też mam marzenia”. Czyli można śmiało powiedzieć, że turniej Stal Rzeszów Steel Cup, który ma 5 lat, jest młodszym dzieckiem turnieju Sokolika, który ma już 11 lat. A młodsze dziecko też z tego względu, że jest porównywalny, jeżeli chodzi o rangę oraz obsadę turnieju.

Jako fundacja „Ja też mam marzenia” organizujecie sporo turniejów, gdyż jest to m.in. Api Cup, BellSport Cup, Sokolik Cup czy właśnie Stal Rzeszów Steel Cup. Czym one różnią się od siebie?

– Można powiedzieć, że w zasadzie fundacja organizuje trzy bardzo duże turnieje międzynarodowe, czyli turniej Sokolika dla dziesięciolatków, turniej Stal Rzeszów Steel Cup dla dziewięciolatków i turniej BellSport Cup dla ośmiolatków. To są trzy turnieje, które nas tak de facto interesują. Najmłodszym dzieckiem jest turniej BellSport Cup i tam już osiągnęliśmy poziom ogólnopolski; przyjeżdżają na niego największe polskie akademie, a myślę, że w przeciągu 2-3 lat osiągnie on poziom turnieju Sokolika i Stal Rzeszów Steel Cup. Czyli powiedzmy, że mamy trzy takie największe turnieje w Polsce, bo w każdym bierze udział od 30 do 36 zespołów i do każdego z tych turniejów przeprowadzane są eliminacje. To świadczy o tym, jaką rangą cieszą się te turnieje. Poza tym fundacja organizuje też różne mniejsze turnieje, także praktycznie przez cały rok piłka nożna jest takim naszym głównym wyznacznikiem.

Turniej Stal Rzeszów Steel Cup jest rozgrywany już od pięciu lat, o czym Pan wcześniej mówił. Jak zawiązała się współpraca ze Stalą Rzeszów przy tym turnieju oraz kto wyszedł z taką inicjatywą?

– Sam pomysł turnieju Stal Rzeszów Steel Cup wyszedł od Dariusza Babonia, czyli właściciela pensjonatu Api w Zakopanem, z którym poznałem się w 2015 roku przy okazji rozgrywania jednego z turniejów w Zakopanem. Stwierdziliśmy, że moglibyśmy spróbować stworzyć taki turniej na wzór turnieju Sokolika i przeprowadzić w Zakopanem dla rocznika młodszego. Po trzech latach, czyli gdzieś w 2018 roku, zaraziliśmy tym pomysłem Dyrektora Sportowego Stali Rzeszów Michała Wlaźlika, a on nas umówił z prezesem Klubu Rafałem Kaliszem. Wybrałem się do Rzeszowa na rozmowę i przedstawiłem swoją wizję turnieju. To był etap, kiedy Stal Rzeszów wchodziła na ten wysoki poziom, jeżeli chodzi o szkolenie dzieci i młodzieży i postawili na rozwój Akademii. Pomyślałem też, że taki turniej byłby świetną reklamą dla Akademii, która już dzisiaj wyrasta na jedną z lepszych w naszym kraju. Także ten turniej już teraz jest co roku kontynuowany. Nie udało nam się rok temu z powodu epidemii, ale jestem po rozmowach z Rafałem Kaliszem i Michałem Wlaźlikiem i mam pewność, że ten turniej w przyszłym roku czy za 2-3 lata również będzie rozgrywany pod egidą Stali Rzeszów.

Co takowa współpraca daje obu stronom? Na czym polega współpraca ze Stalą w ramach turnieju Steel Cup?

– Jeżeli chodzi o Stal Rzeszów, to ta współpraca daje Akademii Stali możliwość gry w największych turniejach w Polsce organizowanych przez fundację „Ja też mam marzenia” bez gier eliminacyjnych. Gdyby ta współpraca nie była zawiązana, dostać się do tych turniejów byłoby bardzo ciężko, gdyż około 50 procent obsady stanowią zespoły zagraniczne, a powiedzmy 30 procent zespoły polskie i cała reszta pochodzi z eliminacji do turnieju. W pierwszej kolejności dobieraliśmy akademie z Ekstraklasy. Po podpisaniu umowy, z urzędu zawodnicy Stali Rzeszów mają zapewniony udział przynajmniej w pięciu turniejach na najwyższym poziomie. Poza tym mamy bardzo szerokie kontakty jeżeli chodzi o kluby zagraniczne, o wyjazdy czy staże trenerskie w związku z faktem, że już od 10 lat organizujemy te turnieje. Wydaje mi się, że jakość, jaką oferujemy jako fundacja, jeżeli chodzi o organizację, i prestiż wydarzenia firmowanego logiem Stali Rzeszów, to też jest moim zdaniem duży prestiż dla tej Akademii, bo jest jedyną w Polsce, która ma taki przywilej.

Już jutro rusza Stal Rzeszów Steel Cup. Jaki jest pomysł na tegoroczną edycję turnieju? Czego zawodnicy przez te trzy dni mogą się spodziewać w Zakopanem?

– Najważniejsza informacja jest taka, że turniej w ogóle będzie miał miejsce, bo tak naprawdę do kwietnia bieżącego roku nie było tej pewności wobec ograniczeń dotyczących samych rozgrywek piłkarskich, aktywności fizycznej czy wpuszczania kibiców na trybuny. Wiadomo było, że trudno będzie zaprosić zespoły zza granicy, gdyż jest to spowodowane decyzjami poszczególnych klubów w Europie, które do końca roku określiły, że nie będą uczestniczyć w turniejach zagranicznych. Są to też opuszczenia związane z przemieszczaniem się czy też narażania dzieci na testy na koronawirusa. Cieszymy się, że mimo wszystko udało nam się zebrać w Zakopanem taką liczbę, jaką sobie zamierzyliśmy, czyli 36 zespołów. Będą to zespoły z absolutnej czołówki, jeżeli chodzi o naszą polską myśl szkoleniową. Będą to także trzy zespoły zza granicy, w tym Girona FC z Hiszpanii. Jest to utytułowany klub, który ma dobre szkolenie. Zespół z Hiszpanii tak bardzo chciał zagrać w turnieju, że sam pokrył sobie koszty testów na koronawirusa. W Zakopanem zagoszczą również dwa zespoły z Ukrainy. Możemy się spodziewać wysokiego poziomu piłkarskiego, bo jeżeli przyjeżdżają największe akademie w Polsce i drużyny, które wygrywały „challange”, czyli turnieje eliminacyjne, i do tego zespoły zagraniczne, to możemy przez trzy dni spodziewać się rywalizacji na najwyższym poziomie.

Jakie aktywności pozapiłkarskie są przewidziane w takich kilkudniowych turniejach, w tym właśnie w Steel Cup?

– Tym różnimy się od innych turniejów w Polsce, że pobyt w naszych turniejach to nie tylko rozgrywki piłki nożnej. W Zakopanem turniej trwa trzy dni; dzieci, które do nas przyjeżdżają, mają zapewniony oprócz gry szeroki wachlarz atrakcji, takich jak pobyt w termach, gorący potok, wyjazd kolejką na Gubałówkę czy przejażdżka bryczką po najbardziej atrakcyjnych miejscach w Zakopanem. Od dnia przyjazdu cały ten czas będzie wypełniony nie tylko piłką nożną, ale też innymi atrakcjami.

Jakimi obiektami dysponujecie na Stal Rzeszów Steel Cup?

– Fundacja korzysta z obiektów Api w Zakopanem, które należą do Dariusza Babonia, czyli członka fundacji „Ja też mam marzenia”. Jest to znakomita baza nie tylko do przeprowadzenia spotkań, ale też obozów. Posiadamy dwa boiska ze sztuczną nawierzchnią, w tym dwa pełnowymiarowe, a kolejne głównie do rozgrywek 6+1. Dodatkowo pensjonaty, którymi dysponujemy, znajdują się wokół boiska, więc logistycznie jest przyjemnością przyjechać do nas i nie korzystać z transportu, żeby dojeżdżać na mecze, bo z każdego miejsca na stadion mamy dosłownie minutę czy dwie spaceru.

Tegoroczna obsada turnieju jest dość mocna. Mamy topowe polskie akademie piłkarskie, ale też zespoły zza granicy i mniejsze akademie. Czy to najmocniejsza obsada turnieju patrząc na poprzednie edycje Stal Rzeszów Steel Cup?

– Z blisko dziesięcioletniego doświadczenia obserwuje, że nie zawsze nazwa znaczy jakość. Mieliśmy mnóstwo przypadków w turnieju Sokolika czy Stal Rzeszów Steel Cup, że mniej znane w Polsce drużyny potrafiły grać na bardzo wysokim poziomie, czego przykładem może być nawet ostatni weekend – czwarte miejsce zajęła Delta Warszawa, co było ogromną niespodzianką, jeżeli chodzi o nazwę zespołu, ale już nie było niespodzianki, jeżeli chodzi o grę. Ten turniej ma dać rywalizację na najwyższym poziomie zespołom z Ekstraklasy, ale też tym mniejszym klubom, które mają okazję, by zmierzyć się na tle tych teoretycznie najlepszych. Na pewno zdaję sobie sprawę, że po turnieju wraz z naszymi ambasadorami, do któych należy m.in. Mirosław Szymkowiak, wyłapiemy kilka perełek i będziemy obserwować, jak one w przyszłości będą się rozwijać.

Zespoły zza granicy były chętne na przyjazd mimo obecnej sytuacji, która też stopniowo się poprawia, bo chyba jest ich stosunkowo mało? Czy to standardowa liczba zespołów zza granicy na Stal Rzeszów Steel Cup?

– Wynika to właśnie z obecnej sytuacji. Mogę śmiało powiedzieć, że gdyby nie ta sytuacja, to mieliśmy na zeszłoroczny i tegoroczny turniej zakontraktowane FC Barcelonę, Atletico Madryt, FC Porto, Chelsea, AC Milan, Manchester United i kilka klubów z Danii, Szwecji i Norwegii. Tych drużyn nie ma, bo starają się też one ograniczać swoje wyjazdy po Europie. Jestem przekonany, że w przyszłym roku wrócimy do tego, co było na początku turnieju i ta obsada będzie bardzo mocna.

Jakie różnice między zespołami z Polski a zza granicy dostrzega Pan na takich turniejach?

– Wydaje mi się, że piłkarze z Polski grają bardziej fizycznie, co widać na boisku, a drużyny, które przyjeżdżają na przykład z południa Europy, są bardziej zaawansowane technicznie i więcej widzą na boisku. Jednak nie ma takiej przepaści między zespołami zagranicznymi a polskimi, bo swego czasu mieliśmy Juventus, PSV czy Sporting Lizbona, a polskie drużyny były w końcowym rozrachunku wyżej w tabeli. Dlatego wydaje mi się, że do tego 12. czy 13. roku życia mamy takie same dzieci, jak za granicą i są one tak samo dobrze przygotowane. Myślę, że problem pojawia się dopiero wtedy, kiedy wchodzi się na boisko i gra się po jedenastu. Tutaj na turniejach nie ma wstydu i trenerzy, którzy przyjeżdżają, podkreślają też, że polskie drużyny są przygotowane jeżeli chodzi o indywidualną i zespołową grę.

Co sprawia, że na turnieje chcą przyjeżdżać zespoły z innych krajów?

– W klubach zagranicznych jest tak, że chodzą opinię o turniejach. Kluby, trenerzy i koordynatorzy się znają. Najciężej zawsze jest na początku, bo trzeba kogoś zachęcić, by pierwszy raz przyjechał, a wtedy jest to wielka niewiadoma dla klubu. Kluby są ostrożne i wybierają turnieje, które są cykliczne, czy turnieje, na których już byli i są po nich zadowoleni. Na początku ciężko było nam ściągnąć drużyny zza granicy, ale po tych kilku latach mamy ból głowy kogo zaprosić, bo tych drużyn, które chciałyby w tym turnieju zagrać, jest więcej niż samych miejsc. Dlatego prowadzimy selekcję, by najczęściej był to jeden klub z jednego kraju. Czasami zdarza się tak, że zgłoszą się cztery kluby z Anglii by zagrać i pojawia się problem. Przyciąga je na pewno marka turnieju, sama historia i na pewno drużyny patrzą też na to, jakie zespoły brały wcześniej udział w tym turnieju, gdyż chcą same grać na wysokim poziomie. Wszystko u nas musi być też dopracowane do perfekcji, począwszy od samego programu, który wysyła się do drużyny i musi być on co do minuty wypełniony, aż po opiekę medyczną i inne ważne niuanse. Kiedy wszystko jest dopracowane, to wtedy dajemy argumenty tym zespołom, by wzięły udział w takim turnieju.

Jak wyglądają tegoroczne zasady turnieju? Chodzi mi o samą formułę, w jakiej będzie toczyć się rywalizacja pomiędzy zespołami.

– Zawsze staramy się, by podzielić te zespoły na cztery grupy, żeby część grała w piątek do południa a ta druga część w piątek po południu. Wówczas ta druga część ma możliwość skorzystania z przygotowanych przez nas atrakcji. I to jest zmienne. Podobnie jest również w sobotę i niedzielę. Zawsze dniem eliminacyjnym jest piątek i sobota, a w niedzielę rozgrywamy już rozgrywki finałowe, gdzie jest już strefa medalowa i przeważnie dzielimy wtedy zespoły na Ligę Mistrzów, Ligę Europy czy Puchar Ekstraklasy. W tym roku z każdej z grup wyjdą do ścisłego finału po dwa zespoły, także będzie o co walczyć. Nagrody w tych turniejach są wspaniałe, puchary czy to statuetki są piękne. Dla każdego zespołu wygranie Stal Rzeszów Steel Cup jest prestiżem.

Co dla was, jako organizatorów, jest najważniejsze w turnieju Stal Rzeszów Steel Cup?

– Dla nas najważniejszym jest, by dopiąć wszystko organizacyjnie tak, by przebiegło bez zakłóceń. Jeżeli drużyny wyjadą w niedzielę, możemy sobie spokojnie siąść wieczorem przy wodzie mineralnej czy herbacie i podsumować turniej; czy wszystko przebiegło tak, jak sobie to zaplanowaliśmy. Drużyny muszą wyjechać spełnione, zadowolone i musimy wiedzieć, że poziom piłkarski zadowolił, a sam czas miały wypełniony. Dla nas najważniejsza jest ta zabawa dzieciaków, chęć gry, podpatrywanie ich emocji. Zresztą my jesteśmy przekonani, że czasami lepiej jest poświęcić trochę czasu i przyjść na taki turniej dzieciaków i oglądnąć, jak one walczą, jak przeżywają i jak pracują. Nie ma nic piękniejszego jak rywalizacja u tak młodych sportowców. To nas najbardziej cieszy.

Jakie emocje Panu towarzyszą przy takich turniejach? To turnieje trzydniowe, ale jednak dość intensywne.

– Na pewno taki turniej jest bardzo męczący, bo poświęcamy te trzy dni w zupełności dzieciakom. Same przygotowania, wymiany korespondencji z drużynami, ustalanie harmonogramów, terminów, terminarzy czy pozyskiwanie sponsorów jeszcze przed samym turniejem jest całym procesem. Ludziom może wydawać się, że turniej trwa trzy dni, ale niestety tak nie jest. Taki turniej, gdzie przyjeżdża połowa zespołów zza granicy, to jest rok ciężkiej pracy. Jak już dotrwa się do tego turnieju czy do meczów finałowych i gdy widzi się radość tych dzieciaków, to jest spełnienie tych wszystkich marzeń i tego, czego wszyscy oczekiwaliśmy tworząc ten turniej.

Co daje ogólnie rywalizacja w tym turnieju młodym zawodnikom? Jakie są największe zalety turnieju w kontekście tych młodych chłopaków?

Każda rywalizacja dla takich dzieci jest dużym plusem, w związku z tym, że dzieci na ogół 90% czasu przeznaczają na trening i rozgrywki ligowe czy te we własnym środowisku. Kiedy przyjeżdża się na turniej, gdzie grają zespoły z całego kraju i kilkunastu krajów Europy, to już sama świadomość tego, że zagram z kimś innym czy zagram z dzieckiem, które ma na plecach koszulkę Juventusu Turyn lub Bayernu Monachium, to dla tego dziecka jest to spełnienie marzeń. Do takich turniejów później się wraca, a celem naszej fundacji działającej non profit jest danie szans tym polskim dzieciom i polskim zawodnikom, by one miały szansę zagrać na takim turnieju i z takimi zespołami, gdzie te zespoły pewnie na co dzień oglądają na ekranach telewizji w wydaniu oczywiście seniorskim. My staramy się spełniać te marzenia.

Co najmilej wspominają trenerzy, zawodnicy czy rodzice, którzy też często bywają na tym turnieju? Co wynoszą zawodnicy z tych turniejów poza rozwojem czysto piłkarskim?

– Najbardziej wspomina się samą otoczkę i atmosferę tego wydarzenia, bo na ten turniej zjeżdża się praktycznie sto dzieci, a do tego rodzice i miejscowi kibicie to jest około tysiąca osób, które dziennie oglądają zmagania tych dzieci. Są to różne narodowości, można posłuchać różnych języków, śpiewów, można zobaczyć różne flagi. Dla dzieci jest to niesamowite przeżycie i jestem przekonany, że gdy takie dziecko przyjeżdża, to kalkuluje z kim chciałoby zagrać, kto był dobry, kto jest faworytem. Być na takim turnieju jest wielkim przeżyciem.

Turniej będzie także transmitowany na żywo na social mediach. Czy to z myślą o rodzicach, którzy przykładowo nie mogą przyjechać na takowy turniej?

– Oczywiście. Traktujemy te turnieje bardzo prestiżowo i na takich turniejach obowiązkiem jest przeprowadzenie transmisji, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nie każdy może dotrzeć do Zakopanego i zobaczyć swoją pociechę na żywo, bo czasami są to setki kilometrów, a może nawet tysiące. Każdy rodzic chciałby zobaczyć swojego dzieciaka. Jeżeli nie może na żywo, to może włączyć YouTube i choć trochę zobaczyć, jak spędza tutaj czas, grając akurat na boisku. Transmisja live jest już dla nas standardem. Nie ma w tym nic niezwykłego, a jest to pozytywnym dodatkiem do turnieju.

Chciałbym zahaczyć jeszcze o samą fundację. Skąd pomysł na fundację, która będzie organizowała turnieje piłkarskie dla dzieci? Jak narodził się sam pomysł?

– Pomysł narodził się w głowie Dariusza Babonia oraz mojej. Nasze całe życie było związane ze sportem. Darek grał w hokeja, ja też od trampkarza kopałem tę piłkę. Nie był to jakiś wielki poziom. Zatrzymałem się na klasie okręgowej, a później trenowałem młodsze dzieciaki w okolicach Starego Sącza. Wtedy zorganizowaliśmy w Starym Sączu właśnie turniej Sokolika, później zaraziłem tym pomysłem Darka i zaczęliśmy to robić. Mamy do tego infrastrukturę, pozyskaliśmy około czterdziestu sponsorów. Są to zarówno duże firmy o zasięgu globalnym, jak i te mniejsze. Dysponujemy odpowiednim budżetem, który wykorzystujemy na tego typu przedsięwzięcia. Fundacja jednak to nie tylko turnieje piłki nożnej, ale szereg innych rzeczy. Teraz kiedy była pandemia koronawirusa i nie można było rozgrywać meczów, przeprowadziliśmy dwie świetne inicjatywy w fundacji. Pierwszą było powołanie reprezentacji dzieci polonijnych na turniej Sokolika i Stal Rzeszów Steel Cup. Pandemia trochę storpedowała pomysł i udało się je ściągnąć na turniej Sokolika, na turnieju Stal Rzeszów Steel Cup z kolei nie udało im się jeszczed wystąpić. Myślę, że na pewno nam się to uda już w przyszłym roku. Kolejną inicjatywą była zbiórka sprzętu sportowego dla biednych dzieci w Kamerunie. Doszliśmy z Darkiem do wniosku, że skoro u nas rok w rok gości ponad 300 zespołów i w turniejach bierze udział około 7000 dzieci, to poprosiliśmy zespoły, by w miarę możliwości przywoziły używany sprzęt, czyli jakieś małe korki, spodenki, getry czy dresy. W ciągu trzech miesięcy uzbieraliśmy tego sprzętu prawie dwie tony i wyślemy go we wrześniu do Kamerunu. Mamy też pewność, że w przyszłym roku te dzieciaki, które dostaną od nas sprzęt, przyjadą tutaj jako reprezentacja Kamerunu uczestniczyć w obu turniejach, czyli Sokoliku i Stal Rzeszów Steel Cup.

Jakie są dotychczas największe osiągnięcia fundacji z Pana perspektywy?

– Zdecydowanie zbudowanie marki obu turniejów, czyli Sokolika i Stal Rzeszów Steel Cup. Turnieje są już rozpoznawalne nie tylko w Polsce, ale są jednymi z najbardziej rozpoznawalnych poza granicami naszego kraju i każde dziecko marzy, by w nich zagrać. Cieszę się, że potrafiliśmy zachęcić i pokazać, że my w Polsce świetnie potrafimy organizować turnieje i pobyt dla dzieci z całej Europy. Dla nas jest dużym zaszczytem, kiedy do Starego Sącza przyjeżdża Bayern Monachium czy Milan, a jak można prześledzić historię tych turniejów, to tych topowych zespołów było już ponad 30. Drugą sprawą jest budowanie takiej rodziny fundacji, czyli około 40. partnerów, którzy identyfikują się z tą fundacją wiedzą, że te pieniądze czy inne wsparcie, które okazują, trafia do tych dzieci. Tych partnerów mamy już od 4-5 lat i cały czas przybywa nam kolejnych, co jest dowodem na to, że to, co robimy, ma sens i ma jakiś cel. To jest dzisiaj dla nas powód do dumy.

Kiedyś w jednej wypowiedzi w 2019 roku powiedział Pan: „Całe Podkarpacie i Małopolska spoglądają w kierunku Stali Rzeszów na jej dynamiczny rozwój”. Jak oceni Pan poziom sportowy AP Stali, która przyjeżdża na turnieje? Są zauważalne postępy, jeśli chodzi o samą Akademie i jej działania?

– Od dłuższego czasu przyjemnością jest zapraszać Stal Rzeszów na turnieje i to nie tylko na nasze, bo też obserwuję, jak Stal spisuje się na turniejach ogólnopolskich. Widać, że Akademia wykonała niesamowity progres i krok do przodu. Kiedy ja zaczynałem organizować turniej w 2011 roku, to gdy zdarzało się, że przyjeżdżała Stal Rzeszów, to przeważnie była gdzieś z tyłu. Dzisiaj w turniejach, które organizuje fundacja, Stal Rzeszów pokazuje profesjonalizm i wyszkolenie dzieci, które rozumieją grę. Bardzo się cieszę, że postawiono Akademię na pierwszym miejscu i jeżeli będzie ona tym krokiem postępowała i sponsor będzie cierpliwy, to wierzę, że za kilka lat 60-70 procent pierwszego zespołu Stali może opierać się na wychowankach. Myślę, że znając prezesa Kalisza, on do tego dąży.

Najnowsze aktualności